One Direction

One Direction

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 4.

-Naomi! Wstawaj!- Usłyszałam od Klary-Jest 12:30, a ty jeszcze śpisz.
-Co tak późno??- Powiedziałam i poszłam do łazienki. Kiedy już przebrana, uczesana i pomalowana weszłam do pokoju Klara nadal tam była.
-Heej, żartowałam. Jest...-zerknęła na zegarek- 9:50.
-To nie był śmieszny żart. Idę coś zjeść.
-Dobrze, idę z tobą.
Szłyśmy w milczeniu, aż się odezwała Klara.
-Nie gniewaj się już, powiesz mi kto wczoraj do ciebie dzwonił?
-Kiedy?-Zapytałam.
-No jak szłyśmy do ciebie.
-O kurczę. Louis!- krzyknęłam i pobiegłam do pokoju. Wzięłam komórkę w ręce i zadzwoniłam do niego.

-Hej Naomi. Obudziłaś mnie.- Usłyszałam w słuchawce.
-Wiem straszne, też to dziś przeżyłam. Oddzwaniam do ciebie. O co chodziło wczoraj, kiedy dzwoniłeś?
-Ach, tak. Może wybrałabyś się ze mną do kina? Dzisiaj o 14.-Powiedział błagalnym głosem.
-Hm...chyba znajdę czas. Em, ale ja nie wiem gdzie jest kino.-Pożaliłam się.
-Podaj mi swój adres to po ciebie przyjadę. -Zaproponował.
-Dobra.-podałam mu adres.- To do zobaczenia.
-Bądź gotowa o 13. Mam niespodziankę.
-Okej, to do 13.
-Pa pa.
Rozłączył się.

-Em...kto to?- Zapytała Klara, która weszła do mojego pokoju.
-Nikt, znajomy.
-Tak znajomy, biegłaś do telefonu jak burza i mówisz, że to tylko znajomy.
-No dobra, bo wiesz spotkałam go wczoraj...-Opowiedziałam jej o wszystkim.
-Aha, no to on chyba tez coś do ciebie czuje.
-Serio tak myślisz??-Nie dowierzałam.
-No jasne. Choć, zjedz śniadanie i idziemy.
-Gdzie?
-Jak to gdzie. Do sklepu!!-krzyknęła z entuzjazmem.
-A może wezmę tą sukienkę co ostatnio kupiłam?
-Jak wolisz. Ja lecę po zakupy, pa.-pocałowała mnie w policzek.
-Pa.

Zjadłam śniadanie i poszłam się szykować. Założyłam  To.
Zeszłam na dół. Była 12:50. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
Oglądałam jakiś film, aż usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam telewizor i poszłam otworzyć.
W drzwiach oczywiście stał Louis.
-Hej, to dla ciebie.-Powiedział i podał mi bukiet róż.-Pięknie wyglądasz. Gotowa?
-Tak, wstawię je tylko do wazonu i możemy iść.-powiedziałam wskazując na kwiatki.
Poszłam do kuchni, włożyłam kwiaty do wazony i wróciłam do Louisa, który oglądał dom.
-Idziemy, czy będziesz oglądał ściany?- Zapytałam.
-O już jesteś.
-Jak widać.- Uśmiechnęłam się do niego.
-Chodźmy. Otworzył mi drzwiczki od samochodu, a następnie poszedł usiąść za kierownicą.
-Gdzie jedziemy?-Zapytałam zaciekawiona.
-Niespodzianka.-Uśmiechnął się chytrze.
-No powiedz, proszę.
-Nie, koniec dyskusji.-odpowiedział. Zrobiłam obrażoną minę.
-Dlaczego przeprowadziłaś się do Londynu?- Zapytał, lecz ja się nie odzywałam.-No nie gniewaj się. Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Patrz na drogę!-krzyknęłam.- Pozabijasz nas!
-Spokojnie. Już patrzę. Więc?
-Więc, co?
-Powiesz czemu się przeprowadziłaś?
-Tata dostał tu ciekawą ofertę pracy. Mama też.
-Aha. Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Em...chyba niebieski, a twój?
-Pomarańczowy.-Odpowiedział.
-Kogo lubisz najbardziej z gwiazd?
-A czy to jakieś przesłuchanie?
-Nie, ale bardzo chciałbym wiedzieć.-Uśmiechnął się promiennie.
-No dobra, Selena Gomez.-powiedziałam, a Louis się zaśmiał.
-Czemu się śmiejesz?? A ty niby kogo lubisz najbardziej?
-Śmieję się bo ja najbardziej lubię Justina Bibera, a oni są parą.
-Tak to naprawdę bardzo śmieszne.-odparłam sarkastycznie.
-Czemu jesteś na mnie wkurzona?-Zapytał.
-Nie jestem, tylko mam gorszy dzień.
Nic nie odpowiedział.Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Hej Naomi, to ja Emily.
-Wiem, cześć. Co słychać?
-Pokłóciłam się z Michaelem.-wyznała mi.
-Co czemu? Przecież tak się kochaliście.
-Jak widać on woli Sarę.
-Co? Co ty mówisz? Sarę? Przecież ona jest...em...brak mi słów.
-No wiem, ale widziałam jak się całują. Dałam mu cios w twarz i odeszłam.
-Mądrze. Wiesz muszę kończyć. Jestem na randce.-powiedziałam, bo wiedziałam,że Louis nic nie rozumie po Polsku.
-Och jasne, nie przeszkadzam, pa.
-Pa skarbie.
Rozłączyłam się.

-Kto to był? I o czym z nim/nią rozmawiałaś.
-Emily, moja najlepsza kumpela. Pokłóciła się z chłopakiem, bo ten ją zdradził. Ja ją pocieszałam.-
Zdradziłam krótko.
-Aha, to przykre.
-Daleko jeszcze?- Zaczęłam marudzić.
-Nie.-Odpowiedział po chwili dodał- zamknij oczy.
Zrobiłam to o co prosił, a on zatrzymał samochód i zawiązał mi opaską oczy. Znów ruszył.
-Za 5 minut będziemy.- kiedy dojechaliśmy wyciągnął mnie z auta i prowadził gdzieś.
-Spójrz.-powiedział i ściągnął mi opaskę z oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz