One Direction

One Direction

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 3


-Mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Naomi, a ty?-Zdziwił się, ale starał się tego nie okazywać.
___________________________________________________________________________________
-Louis.-Uśmiechnął się- Może w ramach przeprosin, pójdziemy razem za kawę?
-Przykro mi, ale umówiłam się z kumpelą na rozmowę.
-Och, jasne- Zasmucił się- A dałabyś mi swój numer telefonu, abyśmy mogli to nadrobić?
-Hm...dobrze.-Uśmiechnęłam się i podałam mu numer.
-Dziękuje. Może pójdziesz ze mną do sklepu?
-Oczywiście, właśnie się tam wybierałam.
-Takie miałem przeczucie.-Zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Mam też przeczucie, że nie jesteś z Anglii.-Powiedział w drodze.
-No nie, jestem z Polski.
-Długo już tu mieszkasz?
-Nie. Dopiero od wczoraj.-Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Ile masz lat?
-17...a ty?-Zapytałam.
-19. Ale wyglądam na 15 i pół.-Udawał dumnego.
-Nie, wyglądasz na 3. -Zaśmiałam się.
-Czyli mam skórę niemowlaka? To też może być.
-Raczej chodzi mi o coś innego, ale nie wnikam.
Byliśmy już przy sklepie. Weszłam do środka, a Louis za mną.
Wzięłam potrzebne rzeczy i szłam po warzywa. Wzięłam 3 marchewki.
-Lubisz marchewki?-Zapytał mnie Louis. Dziwne pytanie, pomyślałam.
-Em...tak. A dlaczego pytasz?
-Tak sobie. Wychodzimy?
-Jak tylko zapłacę. Wiesz nie jestem złodziejem.
-Przecież wiem, nie umiałabyś nim być.-Zaczął się drażnić. Powiedział to dość głośno jednak w sklepie nie było nikogo oprócz nas i kasjerki.
-Mylisz się, już nim byłam-powiedziałam nie wiem czemu.
-Słucham?? Ty byłaś złodziejką?
-Jak byłam mała ,miałam chyba 5lat to ukradłam batona, ale i tak sie wydało i musiałam go oddać.-Zrobiłam smutną minę. Chłopak się zaśmiał.-To nie jest śmieszne!
-Wiem, chodźmy zapłacić.
Poszliśmy do kasy.-dzień dobry-przywitała nas kasjerka.
-Dzień dobry-odpowiedziałam. i wyjęłam wszystko co kupiłam. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z Louisem.
-To ja już będę szła, cześć.
-Na razie.-powiedział i uścisnął mnie na pożegnanie. Zdziwiłam się, ale nie protestowałam.
Po drodze miałam głowę zapchaną Louisem. Nie zauważyłam jakiegoś chłopaka i na niego wpadłam.
-Jejku przepraszam. Nic ci nie jest?-Zapytałam chłopaka z loczkami na głowie.
-Uważaj trochę- odpowiedział i odszedł.
Usłyszałam dzwonek z telefonu. Klara. Odebrałam.
-Hej, o co chodzi?-spytałam.
-Możemy się spotkać?
-Jasne, coś się stało?
-Nic takiego. Porozmawiamy później,kiedy masz czas?
-Może być teraz, tylko przyjdź po mnie.
-Dobra, będę za 20 minut, pa.
-Pa.
Rozłączyła się.

Szybko weszłam do domu rozpakowałam zakupy i poszłam się przebrać. Gdy schodziłam po schodach, usłyszałam głos taty:
-Jak ty się zachowujesz!
-To on zaczął...-bronił się Lukas.
-Nie obchodzi mnie on. Dopiero przyjechaliśmy, a ty już wdajesz się w bójki.- O co chodzi? pomyślałam.
-Nienawidzę tego kraju! Chcę wrócić do Polski!
-Nie będziesz mieszkał sam.-Wtrąciła mama.
-No to przenocuje u kolegi.
-Hm...no nie wiem. Jego rodzice raczej nie będą chcieli osoby, która nic nie będzie robiła i będzie sprawiała kłopoty.
-No, proszę.
-Nigdzie nie jedziesz!- Krzyknął tata.-Idź do pokoju i przemyśl swoje zachowanie. A od dzisiaj szlaban na komputer!
-Wiesz co? Albo jadę do Polski, albo się wyprowadzam!-Krzyknął i wybiegł z pokoju. Na szczęście mnie nie zauważył, bo poszedł drugim wyjściem. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Klara! przypomniało mi się.
-Hej, idziemy?-Zapytała.
-Jasne, założę tylko buty i kurtkę.-Jak powiedziałam tak zrobiłam.
Poszłyśmy na zakupy. Miałyśmy wiele wspaniałej zabawy. Ja kupiłam dwie sukienki, a Klara spodnie i bluzkę. Gdy wyszłyśmy udałyśmy się w stronę kawiarni. Dziewczyna poszła zamówić dla nas kawę, a ja usiadłam przy stoliku. Gdy przyszła postanowiłam, że z nią pogadam.
-Powiesz mi co się dzieje skarbie?-Uzgodniłyśmy, że będziemy tak do siebie mówić.
-Nic, a co miało się stać kochanie?
-Mogłaś mnie zdradzić, och to byłby koniec!!-Zaczęłam się śmiać.
-Hahaha nie zdradziłam cię, ale czy ty aby mnie?
-Otóż nie.-odrzekłam i śmiałyśmy się jeszcze bardziej.
Przyszła do nas kelnerka i podała nam kawy.
-Dobra, teraz na poważnie. Miałyśmy pogadać, pamiętasz? Powiedz mi o co chodzi.-Zaczęłam delikatnie.
-No, okej. Ja mam do ciebie prośbę.-Zaczęła niepewnie.
-Jaką? Nie krępuj się.-Zachęciłam ją do rozmowy.
-Czy ja...mogłabym...zamieszkać z wami?-Spuściła wzrok.
-No oczywiście, ale co się stało, że musisz się wyprowadzać?
-Mój tata..on jest alkoholikiem i ostatnio pije coraz więcej. Dzisiaj zapomniałam przynieść mu śniadanie do pokoju i mnie pobił. Powiedział żebym się wynosiła z jego domu skoro nic w nim nie robię.-Mówiła ,każde słowo wymawiając tak, jakby ją bolało.Usiadłam obok niej i przytuliłam ją.
-Możesz u nas mieszkać, nikt ci krzywdy nie zrobi.Idziemy?-zapytałam.
-Dobrze- odpowiedziała wycierając łzy. Niewypite kawy wzięłyśmy na wynos. W drodze rozmawiałyśmy o wesołych tematach, aby poczuć się lepiej. Pojechałam z nią po jej rzeczy. Jej ojca nie było w domu więc wzięłyśmy walizkę i poszłyśmy do mojego domu. Szłyśmy na pieszo, bo miałyśmy blisko. Usłyszałam jak dzwoni mój telefon, a zaraz później spojrzałam na Klarę.
-Odbierz.-powiedziała. Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer.

-Halo?
-Hej, pamiętasz mnie?- Zapytał jakiś chłopak. Głos miał jakby znajomy.
-Nie bardzo.
-To ja Louis.
-A, cześć. Nie mogę za bardzo rozmawiać. Za dzwonie wieczorem, cześć.
-Dobra, cześć.-Usłyszałam smutek w jego głosie.
Rozłączyłam się.

-Teraz możemy pogadać.-Uśmiechnęłam się.
Resztę drogi przegadałyśmy na temat ubrań. Gdy weszłyśmy powiedziałam jej,aby poszła do mojego pokoju,a ja zaraz przyjdę. Podeszłam do rodziców i powiedziałam.
-Czy może u nas zamieszkać Klara?
-Em...dlaczego?
-Jej ojciec jest alkoholikiem, pobił ją i wygnał z domu.
-Skoro tak to może.
-Dziękuję.-Pocałowałam ich w policzki.-Klara, choć!!-krzyknęłam.
-Dzień dobry- przywitała się z moimi rodzicami.
-Dzień dobry dziecko, możesz u nas mieszkać.-powiedziała mama.
-Dziękuję!-krzyknęła. -To ja pójdę się rozpakować.
-Zaraz ci pomogę.-powiedziałam.
-Gdzie ty byłaś?-spytała mama kiedy Klara odeszła.
-W sklepie, później zadzwoniła Klara, miała smutny głoś więc zabrałam ją na zakupy i na kawe.
-Och, no dobrze.
Poszłam do Klary i pomogłam jej się rozpakować w "różowym pokoju". Zajeło nam to 3 godziny. Była już 17:30. Poszłyśmy zjeść kolacje. Gdy skończyłyśmy rozeszłyśmy się do pokojów. Ja wzięłam telefon i zadzwoniłam do Emily. Rozmawiałyśmy o jej chłopaku i o spędzonych dniach. Weszłam jeszcze na komputer, przejrzałam facebooka i twittera. O 21:25 zasnęłam.

______________________________________________________________________________
Sorka,że tak późno, ale cały dzień byłam poza domem.
DODAWAJCIE KOMENTARZE .

1 komentarz:

  1. Żeby w normalnym życiu wszystkie spraw były takie proste :D
    Fajne opowiadanie xd

    OdpowiedzUsuń